Kacper Gazda: Pierwsze pytanie, trochę zaskakujące - od ilu lat pracujesz w Milo?
Michał Iskierko: Zacząłem w 2011 roku, czyli 9 wychodzi lat.
W jaki sposób znalazłeś pracę w Milo?
- Jak wiesz, znaliśmy się wcześniej i współpracowaliśmy razem w Lublinie. Potem rozjechaliśmy się, najpierw ja wyjechałem do Warszawy, później Ty. Pewnego dnia zadzwoniłeś do mnie, ponieważ rozkręcałeś swoją firmę, i zdecydowałem się podjąć współpracę.
Nie żałujesz?
- No, jak widać, nie!
Od jakiego stanowiska zaczynałeś?
- Szczerze mówiąc, nie pamiętam. Może to był programista?
Ale to był jakiś junior, mid?
- Wydaje mi się, że nie było wtedy stanowisk.
Tak, wtedy cieszyłem się, że nie tylko ja tutaj pracuję.
- Wydaje mi się, że to był Qt developer. Potem był Software developer, a następnie Senior Software Developer.
Pierwszy projekt, który zrealizowałeś dla Milo?
- Był to projekt elektronicznego menu dla jednej z firm ze Stanów Zjednoczonych. Był to nasz pierwszy projekt, przy którym wspólnie współpracowaliśmy.
To było takie zderzenie z pracą zdalną, prawda?
- Tak, to było wypłynięcie na szerokie wody - praca zdalna, czyli zupełnie inny system, jaki znałem do tej pory. Nie znałem ludzi, z którymi pracowałem, byli oczywiście ze Stanów Zjednoczonych, a więc w grę wchodziło także przesunięcie czasowe.
9 godzin, to była chyba Kalifornia.
- Także sporym wyzwaniem była komunikacja.
Ja do tej pory pamiętam kilka rzeczy. Ta firma już zmieniła nazwę i nie będę im robił reklamy, ale próbowali swego rodzaju bullingu, a'la Dolina Krzemowa. Coś na zasadzie: musicie być na spotkaniach, których nie organizowali o godzinie 16 swojego czasu, a o 8, tak by udowodnić nam, firmie zagranicznej, że nie poradzimy sobie z tematem. Zdarzało się, że podczas meetingów o 4 nad ranem powtarzałem im, że nieważne jest, kto uczestniczy w spotkaniach, a to, co dostarczamy.
- Zgadza się, mimo wszystko praca dla firmy z Doliny Krzemowej, to swego rodzaju prestiż.
To prawda, tak to brzmi i w zasadzie od tego się zaczęło.
Gdyby nie IT, to co?
- Zawsze chciałem być stolarzem i robić meble, ale jednak poszedłem w stronę programowania.
Starasz się robić meble do swojego mieszkania?
- Nie, ale lubię dłubać w drewnie, bo to zawsze mnie pasjonowało.
Najzabawniejsza historia z koncertu?
- Gdy grałem na perkusji nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie, to nagle zaczęła mnie atakować jakaś ogromna, zmutowana pszczoła. Musiałem przerwać grę i ją zlikwidować, ale chłopaki z zespołu cały czas grali, a ja po chwili z powrotem do nich dołączyłem.
Nie było problemów z dołączeniem?
- Nie, rock'n'roll, to prosta muzyka.
A czy ciągle grasz?
- Nie, niestety już nie. Nie mam czasu i sprzętu, a perkusja, to bardzo wymagający instrument. Poza tym w mieszkaniu nie da się za bardzo.
Dzieci, rodzina?
- Ja do tego tak nie podchodzę.
Czyli na razie odstawiłeś muzykę i poszedłeś w sport, w związku z którym mam kolejne pytanie. Pływanie, bieganie, czy rower, która z dyscyplin triathlonowych sprawia Ci największą trudność?
- Najtrudniejsza? Zdecydowanie pływanie. Jest bardzo techniczne, a technikę trzeba szlifować praktycznie przez całe życie, poprawiając ją, a także na dystansach dosłownie o sekundę. Jest to dla mnie najtrudniejsze, tym bardziej że nie miałem przeszłości pływackiej. Jeżeli ktoś w czasach dzieciństwa pływał, to dla niego jest to o wiele łatwiejsze.
Czy triathlon nie jest zbyt wycieńczającym sportem?
- Wydaje mi się, że na pewnym etapie, prawie zawodowym, sport może być trochę szkodliwy. Z kolei na poziomie amatorskim ten wysiłek jest akceptowalny. Jeżeli zawodnik jest dobrze prowadzony, to z korzyścią dla jego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Gdyby Twój przeciwnik w zawodach zemdlał tuż przed metą, to pobiegłbyś dalej, czy mu pomógł? I mam przygotowane dla Ciebie wideo.
- Wydaje mi się, że jest to naturalny, ludzki odruch, żeby pomóc komuś na trasie, ale nie widuję zbyt często takich przypadków. Czasami ktoś wywróci się na rowerze, ale wstaje o własnych siłach i jedzie dalej.
Czy grałeś kiedyś w StarCrafta, jeśli tak, to z kim rozsądnym.
- Pierwszy raz w StarCrafta grałem z Kacprem Gazdą.
A czy pamiętasz, że zamiast pracować, to graliśmy w StarCrafta?
- Yyy, nie? Graliśmy po pracy!
I przypadkowo graliśmy z właścicielem tej firmy, w której pracowaliśmy w ramach godzin pracy i zawsze to było "free for all", a w zasadzie wszyscy byli "free for one". Najpierw tłukliśmy prezesa, a później przychodził zdenerwowany i mówił, że gramy jeszcze raz.
- Tak było!
Z czym kojarzy Ci się "cedula"?
- To był pierwszy projekt komercyjny, nad którym wspólnie współpracowaliśmy. W naszej pierwszej pracy w małej lubelskiej firmie.
To było radio? Software do radia?
To było oprogramowanie do zarządzania ramówką Radia Lublin.
I to było jakieś 12-15 lat temu?
- Mogło tak być!